piątek, 5 października 2018

Gra #15: Mickey's Space Adventure (1984)

Okładka gry na komputer Tandy (źródło: mobygames.com)

Produkcja: Sierra On-Line, Walt Disney Production
Data premiery: Commodore 64, Apple II: 1984; DOS: 1986
Grałem (platforma, wersja, emulator): DOS, ScummVM
Licencja: darmowa (?) do ściągnięcia z allowe.com
Poziom trudności: Jak grawitacja na księżycu, czyli niski
Czas gry: 2:35 + 0:30 na drugie podejście

Dziś zapoznamy się z tytułem, który gdyby został wydany dziś pewnie wywołałby ogromną burzę, a może i pikiety pod sejmem. Znaczy, mówiąc ogromną, mam na myśli skalę oddziaływaniu ruchu płaskoziemców czyli malutką.

Wszystko przez to, że mamy tu do czynienia z kolejnym edukacyjnym tworem zespołów Sierry oraz Disney'a, gdzie wraz z Myszką Miki i jego wiernym towarzyszem psem Pluto pokonamy siłę grawitacji i zwiedzimy zakamarki naszego układu słonecznego.

Tak, myślę, że ucieczka jest w tym wypadku najlepszym pomysłem!

W poprzednim odcinku przybliżyłem Wam tytuł Donald's Duck Playground, którego głównym problemem było to, że ani trochę nie był przygodówką, ale ponieważ zaprojektował ją Al Lowe, jest ona częścią tej disneyowsko-sierrowej serii oraz okazał się tytułem raczej krótkim postanowiłem go opisać. W przypadku Mickey's Space Adventure na szczęście nie ma takich dylematów, bo choć uproszczona, to jednak przygodówka pełną gębą, a do tego powstała pod przewodnictwem samej Roberty Williams.

Fabuła gry stanowi całkiem dobre tło i motywację dla naszych działań. Oto na plancie Oron w systemie Alpha Centauri skradziony zostaje Kryształ Pamięci(TM), zawierający zapis całej historii tego świata. Złodziej odda skarb w zamian za władzę nad planetą. Oreańczycy nie negocjują z terrorystami i odmawiają spełnienia żądań, w wyniku czego złoczyńca rozbija kryształ na dziewięć części i posyła je w kosmos, w kierunku naszego układu słonecznego. A zaraz później zostaje złapany. Mieszkańcy Orona nie są zadowoleni z faktu, że wraz z kryształem utracili swą przeszłość i tożsamość (jak widać brak robienia backupu danych może mieć spore konsekwencje). Okazuje się, że nie wszystko stracone. Udało się zlokalizować miejsca gdzie spadły fragmenty kryształu. Niestety nawet posiadając zaawansowaną technologię kosmiczną podróż trwałaby 75 lat, co przekracza żywotne możliwości przeciętnego Orańczyka. Postanowiono wysłać więc bezzałogowy statek, wyposażony w nowoczesny komputer, aby osiadł na jednej z planet i czekał na pojawienie się pomocy. Kryształy należy odnaleźć w odpowiedniej kolejności i każdy znaleziony poprowadzi do kolejnego. Szczęście czy przeznaczenie sprawiło, że pierwszy fragment spadł na trzecią planetę od słońca, a na statek natknął się nie kto inny niż Myszka Miki. Oznacza to, że albo postacie z tych kreskówek zamieszkują ten sam wszechświat co my, albo istnieją na innowymiarowej Ziemii, hmm.


I od tego momentu gra jest nasza. Jeśli zaczęło się "grać" od przeczytania instrukcji. Równie dobrze można wystartować przygodę i bez tego, a streszczenie tej historii otrzymamy, gdy pierwszy raz uruchomimy pokładowy komputer. Wspominam o tym, z tego powodu, że jeszcze wciąż nie jest to powszechna praktyka, aby w ten sposób z fabułą gry zapoznawać odbiorców. Bez względu na gatunek powszechniejszym podejściem było umieszczenie wszystkiego w manualu i wypuszczanie gracza od razu do świata gry. Było tak i w tekstówkach Infocomu, poprzednich tytułach Sierry (z wyłączeniem King's Questa) czy choćby wydanym rok później eRPGu Ultima IV: Quest of the Avatar. Także brawo dla projektantów. Chociaż intra z prawdziwego zdarzenia się nie spodziewajcie.

Mechanicznie grze dużo bliżej do poprzednich edukacyjnych gier studia (Dragon's Keep, Trolls Tale) czy serii Hi-Res Adventure niż do bardziej nowatorskich przygód sir Grahama. 
Tytuł składa się z serii nieruchomych obrazków, a my wydajemy polecania korzystając z dwu-wyrazowych komend, które zmieniają się w zależności od ekranu. Najpierw z górnej linijki  (klawiaturą lub myszą) wybieramy czasownik (np. look, read, go) i uzupełniamy go rzeczownikiem z dołu. Dzięki temu możemy poruszać się po świecie gry, wykonywać określone czynności czy podnosić przedmioty. I chociaż nie jest to jeszcze "prawdziwy" interfejs point'n'click, gdyż nie ingerujemy w sam świat gry, a tylko wydajemy tekstowe komendy, to jesteśmy już do niego kolejny krok bliżej. W grze przeznaczonej dla dzieci takie rozwiązanie sprawdza się. Klasyczny sposób znany z późniejszych tytułów korzystających z silnika AGI daje zbyt wiele możliwości jak na cel, który przyświecał twórcom.

To ta edukacyjna porcja gry.

A cel ten to oczywiście przekazanie dzieciakom podstawowej wiedzy o planetach znajdujących się w naszym układzie słonecznym i upakowanie tego w ciekawszą formę niż karty podręcznika. Nie jestem do końca pewien czy się to udało, ale o tym później.
Naszą podróż rozpoczynamy od spaceru z Plutem. Jeśli tylko pójdziemy na północ od razu natkniemy się na statek obcych. Po wejściu na pokład i zamknięciu włazu możemy do pozwiedzać. Ważne są dwa pokoje: na północ, w którym to znajduje się gwiezdna mapa z zaznaczonymi wszystkimi planetami oraz dwukolorowymi kodami (np. Neptun 2 pomarańczowe, 3 niebieskie) oraz pomieszczenie na zachód w którym znajduje się wspomniany komputer. Gdy wciśniemy przełącznik otrzymamy streszczenie fabuły i prośbę o znalezienie kryształu. O dziwo komputer dokładnie wie kim jesteśmy i zwraca się do nas po imieniu. Czyżby mieli zeskanowanych wszystkich ludzi/postacie z kreskówek. Może szykują się do podboju Ziemi???
Na statku mamy jeszcze pomieszczenie które można nazwać mesą, gdzie spróbować można Orańskiej kuchni. Miki bez żadnych oporów próbuje ciasta, nie bojąc się zatrucia. Czy to na pewno gra edukacyjna i tego chcemy uczyć nasze dzieci? ;)

Znalezienie pierwszego kryształu nie jest trudne, znajduje się on już ekran dalej na wschód od statku kosmicznego, na drzewie. Jeśli teraz wrócimy z nim do komputera, dostaniemy wskazówkę na jaką planetę udać się w następnej kolejności. Gra za każdym razem losowo wybiera kolejność odwiedzanych światów. Niektóre wskazówki mówią wprost, która to planeta od słońca, inne podają np. nazwę księżyca czy warunki tam panujące. I wtedy należy posiłkować się wiedzą zawartą w instrukcji (lub swoją rozległą wiedzą astronomiczną, ale wtedy po co nam ta gra?), w której to opisano najważniejsze cechy każdej z planet. Teraz wystarczy tylko na mapie sprawdzić jaki kod odpowiada naszemu celowi, wrócić do komputera i go wprowadzić. Następnie pociągnąć, a później pchnąć przepustnicę i już lądujemy na powierzchni. Możemy wprowadzić dowolny kod i dolecieć na każdą z planet od razu, jeśli jednak nie trafimy na tą wskazaną przez kompa, gra nie pozwoli nam na zwiedzenie jej powierzchni. Jeśli jednak dolecimy tam gdzie trzeba, musimy ubrać kombinezony (jak to dobrze, że mają psie fasony), otworzyć właz i odszukać kryształ. Przed wyjściem możemy jeszcze sprawdzić temperaturę panującą na zewnątrz, a jeśli posiadamy wagę znajdziemy ekran, na którym możemy sprawdzić ile nasza postać zyskała lub straciła kilogramów. Większość ekranów umożliwia również zapoznanie się z informacjami o danej planecie/księżycu (w przypadku planet gazowych), te jednak dość szybko zaczynają się powtarzać.


Poszczególne planety nie są specjalnie wielkie i składają się z góra kilkunastu ekranów, pozwalających zwykle poruszać się po powierzchni a czasem zaprowadzą do jaskiń czy... budowli (o tym za chwilę). Nie możemy sobie za bardzo pozwolić na swobodę, bo co jakiś czas nasz komputer poinformuje nas o wyczerpującym się zapasie tlenu. Po trzech ostrzeżeniach jesteśmy zbyt zmęczeni, nie możemy wrócić do statku, a gra się kończy. Muszę przyznać, że było to dla mnie największe zaskoczenie, nie sądziłem, że będzie można tu zginąć, a co więcej zabić Myszkę Miki! Odważne. I jakże tradycyjne dla Sierry. Żeby uniknąć tego marnego losu musimy wrócić na statek, zamknąć drzwi, zdjąć skafandry. A następnie ubrać skafandry, otworzyć drzwi i podróżować dalej. Moim zdaniem jedynym powodem istnienia tego systemu było sztuczne wydłużenie czasu gry i bardzo to niska zagrywka. Dziś może to nie jest taki problem, ale w momencie premiery musiało to nieźle wkurzać, a to z tego powodu, że każdy powrót na statek/planetę wiąże się ze zmianą dyskietki. Ja sobie je zamontowałem w ScummVM i wszystko wczytywało się natychmiastowo, ale wtedy? Wrócenie na pokład -> wymiana dyskietki -> czekanie na load tylko po to, żeby wstukać kilka komend (PRESS BUTTON, REMOVE SPACESUIT, WEAR SPECESUIT, PRESS BUTTON) wyjść na powierzchnię gdzie znów -> wymień dyskietkę -> czekaj na load. Piękny przykład złego projektowania.

A gdzie opis ich powolnej agonii, gdy ich płuca łapczywie pragną powietrza, ręce (i łapy) zaciskają się w szpony i już tylko wzrokiem mogą się pożegnać?

Do tego jeśli zagraci jak ja tu proponuje (czyli od razu po znalezieniu kryształu udać się w kosmos) to niewiele zdziałacie. Nawet jeśli znajdziecie ekran z kryształem to i tak raczej nie będziecie mogli go zdobyć. Czemu? Ano nie zabraliście odpowiednich przedmiotów z Ziemi! Okazuje się, że błękitna planeta to całkiem spora plansza, na której koniecznie musimy odwiedzić dom Mikiego i zebrać z niego potrzeba fanty takie jak waga, okulary przeciwsłoneczne, lina, łom itp. Możemy również napisać i wysłać list do Myszki Minnie, co będzie miała wpływ na zakończenie. Dopiero tak wyposażeni możemy wrócić do eksploracji planet. I radzę się dobrze rozglądać po tym domu bo jest to zdecydowanie najbardziej rozbudowana lokacja, a przeoczenie czegoś będzie skutkowało powrotem. Jowisz jest jedyną planszą na której to znajdziemy inne przedmioty (dwa kamienie), które pomogą nam w zdobyciu kryształów.
Ja jako weteran przygodówek i erpegów zwykle staram się najpierw przeczesać cały obszar nim ruszę dalej, więc byłem dobrze przygotowany na wyzwania gry (wrócić musiałem się tylko po linę), ale mogę sobie wyobrazić dzieciaka, który błąka się po pierwszej planecie i kompletnie nie wie co robi źle. No cóż kiedyś gry były bezlitosne. Nawet te dla dzieciaków ]:->

Teraz, gdy mamy już przedmioty w odpowiednich momentach, gdy trzeba będzie ich użyć pojawią się nowe komendy do wyboru i tak np. na Merkurym, gdy spróbujemy zabrać kryształ ślimakopodobnemu kosmicie (za chwilę!) pojawi się opcja by dać mu okulary, albo na Neptunie by dostać się do zamku (... już to omawiam!) musimy użyć łomu, aby wyłamać pokrywające wejście sople lodu, a następnie dać szal przywódcy kosmitów. To kolejny przykład uproszeń jakie zastosowano w tym tytule, nie ma tu żadnej zabawy z inwentarzem, gra sama powie czego użyć. Nie trzeba tu w zasadzie myśleć a jedynie obserwować wydarzenia. I w normalnej przygodówce traktowałbym to jako wadę, ale w produkcie, było nie było edukacyjnym, nie jest to jakiś wielki problem.

Problemem w moim odczuciu jest jednak sam walor edukacyjny tytułu, bo choć sama tematyka jest ciekawa to nie jestem przekonany co tego, że gra spełnia dobrze swoją rolę. Po pierwsze wszelkie informacje, które podawane nam są w trakcie rozgrywki można znaleźć w instrukcji. Wystarczyłoby więc ją przeczytać i tyle, wiemy wszystko co trzeba. I nie byłby to problem, gdyby nie to, że jak wspomniałem z tymi wpisami i tak należy się zapoznać, by wiedzieć na jaką planetę się udać. Moim zdaniem informacje te powinny się uzupełniać a nie się zastępować.
Do tego fakt, że scenarzyści postanowili "zaludnić" niektóre z planet i postawić tam budowle kosmitów trochę kłóci mi się z misją edukacyjną. Jasne, rozumiem że bez tego byłoby całkiem nudno i pusto, ale skoro gra ta miała być pomocą szkolną to wprowadzanie elementów sci-fiction nie jest najlepszym pomysłem. Z drugiej strony bohaterem jest tu humaniodalna mysz, a spotkanie na Plutonie stada małych Pluto (Plutów?) było całkiem zabawne.
Do tego nie wiem czy "przepłynięcie" jeziora płynnego metanu na dmuchanym materacu to dobry pomysł.
Jak dla mnie to najbardziej edukacyjnym elementem było pokazanie tych planet (lub księżyców) jako w większości pustkowi, poznaczonych kraterami, wąwozami, gdzie temperatury są tak niskie lub wysokie, że kompletnie nie zdatne do życia. I chociaż niektóre widoki są tam pewnie spektakularne to tym bardziej pozwala to cieszyć się różnorodnością życia na Ziemi.

Czy to oznacza, że Pluto to kosmita? Czy może wszystkie psy to kosmici? Może całe życie powstało z kosmicznego nasienia????

Od strony technicznej ponownie nie jest źle, grafika jest całkiem przyjemna, choć kolorów czasem chciało by się więcej. O dziwo chociaż wersja PeCetowa jest starsza o dwa lata od oryginału na C64 i Apple II to tym razem nie ma jakiś znaczących różnic w oprawie pomiędzy wersjami, jak miało to miejsce przy okazji Donald's Duck Playground. Wytłumaczenie tego jest proste: tu mamy do czynienia jedynie ze statycznymi obrazkami, a nie animowanymi sprite'ami. Niestety zdarzają się tu błędy graficzne. Gdy trafimy na ekran z kryształem i chcemy go zabrać, niemal cały ekran robi się biały i trzeba wyjść i wrócić by wszystko wróciło do normy. Nie wiem czy to błąd plików gry, PeCetowej wersji czy ScummVM. Co do sfery dźwiękowej to czasem towarzyszy nam jakaś prosta melodia, jednak jakoś tych utworów jest niska, a już pikanie statku kosmicznego jest wręcz bolesne.

Takie widoki też mnie czekały

Po zdobyciu wszystkich kryształów i powrocie na Ziemie, w zależności od tego czy wysłaliśmy list, na miejscu powita na Minnie lub informacja, że może warto kogoś powiadomić, gdy znikamy na dłużej. Ciężko przegapić podczas gry wysyłkę tego listu, także podejrzewam, że będzie to podstawowe zakończenie dla większości graczy. Jakoś wątpię, że komuś chciałoby się sprawdzać to drugie z czystej ciekawości. Ja z obowiązku oczywiście musiałem to zrobić :)

Podsumowując uważam, że tytuł ten jest ciekawy technicznie i chętnie zobaczyłbym ten interfejs wykorzystany w innych bardziej dojrzałych przedstawicielach gatunku (co raczej nie nastąpi). Co jednak nie zmienia faktu, że jego walory edukacyjne uważam za kontrowersyjne.


"Oba" zakończenia gry.

Na koniec kilka spraw technicznych. Grałem przy użyciu ScummVM tylko z uwagi na prostotę uruchomienia gry. Na stronie Ala Lowe'a można ściągnąć ją w postaci dwóch obrazów dyskietek, co powodowałyby przy używaniu DOSBoxa konieczność mountowania wirtualnych napędów. W przypadku ScummVM wystarczyło, że pliki i katalogi z obu dysków wgrałem do jednego folderu (pomijając kopiowanie duplikatów) i wyszukam grę w emulatorze.

W następnym odcinku zmierzymy się z kolejnych disneyowsko-sierrowskim tworem, a później już tylko samo prawdziwe, męskie, przygodowe mięcho! Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz