czwartek, 25 lutego 2016

Gra #7: Dragon's Keep (1982)

 Źródło: sierragamers.com

Produkcja: Al Lowe, Sierra On-Line
Data premiery: Apple II: 1982; Commodore 64, Atari 400/800, IBM PC/PCJr: 1984
Grałem (platforma, wersja, emulator): Apple II (AppleWin), Commodore 64 (WinVice)
Licencja: Freeware (?) Do ściągnięcia: allowe.com
Poziom trudności: Dziecinnie prosta
Czas gry: ~ 1 godz. (z czego samo przejście gry ok. 25 min.)

Ekran startowy wersji na Apple II

Nie mógłbym sobie wyobrazić bardziej kontrastujących ze sobą gier niż omawiana w poprzednim odcinku Softporn Adventure, a dzisiejszym Dragon's Keep. Ta pierwsza to czarno-biała tekstówka, przeznaczona dla "dorosłych" graczy pełna seksu, alkoholu, narkotyków i podejrzanych typów. Druga natomiast to kolorowa gra edukacyjna, w której naszym zadaniem jest uwolnić zwierzątka uwięzione przez smoka.

 Najładniejsza gra do tej pory (AppleII)

Dragon's Keep to również jak dotąd najbardziej tajemnicza z gier opisywanych na moim blogu. W sieci nie znalazłem zbyt wielu informacji jej dotyczących, nie posiada strony na angielskojęzycznej Wikipedii, a i opis na MobyGames jest raczej skromny. Na szczęście Al Lowe umieścił ją do ściągnięcia na swojej stronie allowe.com

Właśnie. Twórcą tego programu jest jeden z bardziej znanych game designerów (przynajmniej dla starszych graczy) i o dziwo, nim stworzył postać Larrego Laffera przez dłuższy czas tworzył gry skierowane głównie do dzieci. Nie jest to specjalnie zaskakujące, gdy uświadomimy sobie, że przez 15 lat uczył on muzyki w szkole średniej. Do tego trzeba lubić dzieci, prawda?

 Pojawia się smok! (C64)

Jak wcześniej wspomniałem trudno znaleźć konkretne informacje o genezie Dragon's Keep. Wiem tyle, że Lowe po zakupie swojego prywatnego komputera Apple II zaczął uczyć się programowania, czego efektem była premiera omawianej gry w 1982. Ale czy tworzył ją już dla Sierry On-Line (która w tym samym roku zmieniła nazwę z On-Line Systems) czy może podobnie jak to było w przypadku Softporn Adventure została ona dostrzeżona a prawa wykupione, tego nie wiem. Wiem za to, że z biegiem lat Lowe stał się szychą w Sierrze i maczał paluchy w wielu słynnych produkcjach studia. To dowód na to, że czasem skromne początki potrafią wykiełkować w niezłą karierę. A więc: TWÓRZCIE!

Taaaa.. bez tej podpowiedzi pewnie nigdy bym jej nie znalazł (AppleII)

Wróćmy jednak do gry, a w zasadzie do programu edukacyjnego dla najmłodszych w postaci gry. O fabule już wspomniałem: Magiczny smok uwięził 16 zwierząt w swoim domostwie (i okolicach) a naszym zadaniem jest je uwolnić. Smok może i magiczny, ale świat gry realistyczny. Przygodę zaczynamy przed domem, który musimy dogłębnie zwiedzić by odszukać wszelkie zwierzaki. Oprócz tego zajdziemy do zoo, na stację kolejową czy do szkoły. Edukacyjność gry nie wynika z informacji, które nasze dziecko przyswoi, raczej ma ona nauczyć ja rozpoznawania kształtów, wyciągania wniosków, wykonywania poleceń i zapamiętywania kierunków. To bardziej komputerowy odpowiednik książeczek typu "połącz obrazek z napisem" czy "pokoloruj wszystkie jabłka" niż encyklopedii dla najmłodszych.


"Gdy zamkniesz oczy, nic nie widzisz". Edukacja! (C64)

Program przeznaczony jest dla siedmiolatków, więc nie dziwcie się, że można go ukończyć tak szybko. Tym co go wyróżnia spośród wszelkich gier przeze mnie opisanych to interfejs. By jeszcze ułatwić maluchom rozgrywkę Lowe zrezygnował z wpisywania komend. Zamiast tego na ekranie pojawiają się (maksymalnie) trzy akcje do wyboru. Używając spacji wybieramy, tą która nam odpowiada a enterem (lub returnem jak zwał się on w dawnych czasach :)) dokonujemy wyboru. Czyli w zasadzie wszystko się zgadza, mamy tu system point and click :) Przyszłość pokazała, że system ten raczej się nie przyjął, Sierra pozostała przez długi czas przy wpisywaniu komend, a "prawdziwy" przełom nastąpił dopiero wraz z upowszechnieniem się komputerowej myszy. Trochę szkoda, bo przy odpowiednim rozbudowaniu interfejs Lowa miał spory potencjał.
Jeśli znajdziemy zwierzaka zwykle jedna z opcji pozwala nam je uwolnić, druga podjąć inne działanie (takie jak pogłaskanie lub nakarmienie), a trzecia opuszczenie lokacji. Musimy jedynie uważać na pojawiającego się w losowych miejscach smoka. Gdy ten zjawi się na tym samym ekranie co zwierze nie możemy go oswobodzić. Musimy opuścić ekran i ponownie wrócić. I oto cały gameplay. Świat gry jest całkiem rozległy, obrazki czytelne a zwierzątka i sam smok raczej sympatyczne. Gra co chwil przypomina nam, że jest skierowana do dzieci, więc choć wejdziemy na dach i otrzymamy opcję, by z niego zeskoczyć, nie pozwolą nam na to, wskazując na niebezpieczeństwo. Tak, gra Sierry, w której nie można zginąć, też się zdziwiłem. Gdy już uwolnimy wszystkie zwierzęta dostaniemy krótkie podsumowanie z ilością ruchów jakie wykonaliśmy i zachętą byśmy pobili rekord twórcy, który wynosi tychże 70. I to tyle.

 Mój końcowy wynik (C64)

Porównanie wersji

To nowa teoria: smoki wcale nie mieszkają w pieczarach (AppleII)

Na stronie Ala możemy ściągnąć grę w wersji na Apple II oraz Commodore 64. Moim zdaniem bezsprzecznie w kwestii grafiki wygrywa ta pierwsza. Wszystko jest bardziej kolorowe i sympatyczne. Tak naprawdę jednak oprócz małych różnic w ekranach informacyjnych (na Commodore nie dostajemy niespodzianki, która okazuję się pokazem kolorowych prostokątów, które co najwyżej mogą wywołać atak epilepsji u dziecka ;)) wersje te są identyczne. A przynajmniej tak mi się wydaje, gdyż wersja na Apple II jest uszkodzona i podczas odwiedzania kilku lokacji (oficyny i pokoju komputerowego) zwyczajnie się restartuj co uniemożliwia jej ukończenie.
Na szczęście po kilku próbach udało mi się uruchomić wersję pod Commodore 64 i ją przejść. Stąd właśnie mój czas gry. Te pierwsze 35 minut spędziłem walcząc z wersją applowską i myśląc, że to może ja robię coś źle. Ale pewien youtuber potwierdził moje obawy o uszkodzonym obrazie dysku (nie znalazł nigdzie w pełni działającej wersji).
Obejrzałem również gamplay z wersji na Atari i graficznie przedstawia się ona najsłabiej z całej trójki, pozostawiając jądro rozgrywki w niezmienionej formie.
Wspomnę jeszcze tylko krótko, że to pierwszy program, który opisuję a który uraczył mnie krótkimi fragmentami muzycznymi, ale jestem przekonany, że muzyka pojawiła się już w grach, które pominąłem(?).

***

Nie ma się co więcej rozwodzić nad Dragon's Keep. Jest ona dostępna za darmo (można wspomóc Ala poprzez Paypal i ja chyba specjalnie dla tego założę sobie konto i prześle 10$. Warto wspierać takie inicjatywy, niech koleś ma na opłaty za serwer), więc każdy zainteresowany początkami ojca Larrego może zobaczyć jak swą karierę zaczął "najstarszy projektant gier w branży".

OMB! (polska wersja OMG ;p) Następny w kolejce jest ZORK III! Chyba za szybko się nie spotkamy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz